Kod: 12905905
Fragment ksiazki: (...) Zawsze bylem wielkim buntownikiem. Zacietosc i agresja tak mnie opanowaly, ze gdy cos mi sie nie podobalo, bez zastanowienia reagowalem zloscia, wybuchem - moglem np. kogos skopac, przewrocic, albo rzuci ... więcej
Wpisz swój adres e-mail, aby otrzymać od nas powiadomienie,
gdy książka będzie dostępna. Proste, prawda?
Fragment ksiazki: (...) Zawsze bylem wielkim buntownikiem. Zacietosc i agresja tak mnie opanowaly, ze gdy cos mi sie nie podobalo, bez zastanowienia reagowalem zloscia, wybuchem - moglem np. kogos skopac, przewrocic, albo rzucic sie na szybe. Nie zastanawialem sie nad konsekwencjami swoich czynow. Mialem pewne zasady i je stosowalem - nie interesowalo mnie, ze moze ktos mi sie zrewanzuje i mnie pobije, po prostu robilem to, co dyktowala mi moja niepokorna natura. Dlatego w kazdym wiezieniu mialem wiele starc z funkcjonariuszami. Kiedy w 1993 roku siedzialem w areszcie na Swiebodzkiej we Wroclawiu, puscilem raz straszna wiazanke do funkcjonariusza. Facet wsciekl sie i zadzwonil po atande, ale nie powiedzial mi o tym, tylko kazal isc do wychowawcy. Gdy szedlem przez korytarz, przyczajeni zolnierze wciagneli mnie do pustej celi i tam mnie potwornie skopali. Kiedy pozniej zobaczyli, w jakim jestem stanie, sami sie wystraszyli i nie wiedzieli, co maja ze mna zrobic. Wzieli mnie na "dzwieki", zeby nikt nie zobaczyl, jak wygladam, i wezwali lekarza. Kazal mnie zawiezc do szpitala, gdyz stwierdzil, ze jest ze mna bardzo zle. Caly bylem potwornie obolaly, ale najbardziej dokuczalo mi oko. W szpitalu lekarze przerazili sie gdy zobaczyli, jak ono wyglada. Oczywiscie nie wierzyli, ze tak mnie pobito w areszcie. Pozszywali mi oko i na dwa dni pozostawili w szpitalu pod konwojem, a potem przywiezli mnie z powrotem do wiezienia. Szybko jednak okazalo sie, ze moj narzad wzroku bardzo ucierpial. Zostalem przeniesiony do szpitala wieziennego w Bytomiu, a stamtad do centrum onkologii w Gliwicach. Po roznych badaniach lekarze orzekli, iz w oku rozwinal sie nowotwor. Po tej wiadomosci odechcialo mi sie zyc. Gdy wrocilem do szpitala wieziennego w Bytomiu, rozpacz doprowadzila mnie znow do szalu i autoagresji: zdemolowalem cele i rzucilem sie na szyby, przy czym oczywiscie caly sie pokaleczylem. Od tamtego czasu zaczalem ponownie podejmowac proby samobojcze. Straznicy nie radzili sobie ze mna, bali sie, ze sie zabije, wiec ciagle brali mnie na "dzwieki". W Bytomiu sprawialem wiele problemow, wiec chciano mnie sie czym predzej pozbyc. Przewieziono mnie do aresztu sledczego we Wroclawiu, a nastepnie do wiezieniana ulicy Kleczkowskiej, skad dowozono mnie na leczenie do szpitala w Bytomiu.
Kategoria Książki po polsku Prawo i administracja Prawo Bezpieczeństwo publiczne. Przestępczość. Zbrodnie
Od roku 2008 obsłużyliśmy wielu miłośników książek, ale dla nas każdy był tym wyjątkowym.
Copyright! ©2008-24 libristo.pl Wszelkie prawa zastrzeżonePrywatnieCookies
Dobre na wszystkich stronach
Koszyk ( pusty )